Głos Wybrzeża redakcja
 

 

 

Morze

Strona główna

Wakacje na Spitsbergenie

Sprawa "Bieszczad"

"Enforcer" po raz pierwszy

Niepewna przyszłość

Pat w Stoczni Gdynia

Unia chce zadbać o stocznie

Z troską o Gdyni

Forum Okrętowe w "Remontowej"

22.01.04

Wakacje na Spitsbergenie

Najkosztowniejszym punktem wakacji za kołem podbiegunowym jest dojazd i powrót. Na podróż do Longyearbyen - głównej osady na Spitsbergenie i powrót Anna Soczewińska z działu prawnego Energi Gdańskiej Kompanii Energetycznej oszczędza kilka miesięcy. Na miejscu, jako członek załogi jachtu "Eltanin", podróżuje od jednej stacji do drugiej pracując w zamian za utrzymanie. Zdjęcia z tych wypraw będzie można wkrótce obejrzeć w klubie Plama na gdańskiej Zaspie.

Czolo lodowca Aavatsmark Fot. Anna Soczewinska- "Eltanin" wypływa z Gdyni zwykle w maju a wraca w październiku. Mój urlop nie trwa tak długo, więc muszę na miejsce dotrzeć samodzielnie korzystając z promów i samolotów - mówi Anna Soczewińska. - "Eltanin" jest prywatnym jachtem służącym na Spitsbergenie do celów transportowych i badawczych. Korzystają z niego naukowcy oraz turyści, którzy chcą dotrzeć do miejsca, z którego chcą prowadzić dalszą wędrówkę pieszo. Przewozimy nim także zaopatrzenie dla baz naukowych, a jednym z najdziwniejszych ładunków była sfora psów zaprzęgowych. "Eltanin" to stalowy jacht typu J-80, o długości całkowitej 13 metrów i szerokości 3,5 metra.

Anna Soczewińska pierwszy raz popłynęła do Arktyki w 1978 roku jachtem "Gedania" z kapitanem Dariuszem Boguckim. Z "Eltaninem" żeglarka pierwszy raz zetknęła się po czteromiesięcznym rejsie do Grenlandii w 1999 roku.

- Kilka miesięcy mieszkałam w Algierii - jeszcze przed maturą - znam więc Morze Śródziemne i cieplejsze akweny, ale nie odpowiadają mi one - mówi Anna Soczewińska. - O wiele lepiej czuję się na północy. Jest tam mniej ludzi i jachtów. Tereny są niezamieszkane i nieskomercjalizowane, a ponadto latem jest tam cały czas jasno, co sprawia, że jest to inny świat. Poza tym sam jacht jest bardzo dobrze przygotowany do panujących tam warunków. Jest zabudowany, ogrzewany, osoba pełniąca wachtę, nawet gdy jest duża fala jest względnie zabezpieczona przed przemoknięciem i zmarznięciem. Jedynie podczas prac przy żaglach czy kotwiczeniu jest się narażonym na moknięcie i zimno.

Główna osada Spitsbergenu - Longyearbyen liczy około 1400 mieszkańców, których życie związane jest z wydobyciem węgla i w coraz większym stopniu z badaniami naukowymi i turystyką. W okolicach Longyearbyen jest 7 kopalni, ale funkcjonuje tylko jedna z nich. Inne osady to rosyjski Barentsburg, gdzie także wydobywany jest węgiel oraz port Svea, gdzie po węgiel zawijają bardzo duże statki, także polskie.

Szczególnymi miejscami są stacje i bazy naukowe, w tym także polskie m.in. całoroczna polska baza Polskiej Akademii Nauk w Hornsundzie, sezonowe bazy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika na równinie Kaffioyra, Uniwersytetu Lubelskiego w Calypsobyen, Uniwersytetu Poznańskiego Skottehytta i Stacja im. Baranowskiego Uniwersytetu Wrocławskiego.

- Naukowcy między tymi bazami często się przemieszczają i naszym zadaniem jest umożliwić im to, a także przewieźć ludzi i sprzęt z lotniska w Longearbyen do bazy - informuje Anna Soczewińska. - Sprzęt w przeważającej części przewozi statek "Horyzont" należący do Akademii Morskiej w Gdyni. Przewozi także część personelu stacji. Jednak "Horyzont" odbywa zwykle nie więcej niż trzy podróże w ciągu sezonu, a potrzeby transportowe tak dla ludzi, jak i dla zaopatrzenia, szczególnie w świeże produkty, są większe i te zadania wypełnia "Eltanin".

"Eltanin" jest jednym z nielicznych polskich jachtów pływających przy wybrzeżach Spitsbergenu. W sezonie pojawia się tam jednocześnie 10 do 15 jednostek, głównie z Europy. Według Anny Soczewińskiej jest to już całkiem spora liczba, w porównaniu do zainteresowania tymi stronami jeszcze kilka lat wcześniej, gdy jacht pojawiał się raz na kilka lat. Planując rejs na ten akwen trzeba być przygotowanym na specyficzne dla regionu warunki. Jednym z najpoważniejszych zagrożeń z jakimi spotykają się żeglarze na północnych akwenach są różne formy zalodzenia jak góry lodowe, growlersy, kra i pola lodowe.

W Magadalenefiord. Fot. Anna Soczewinska- Jak na każdym innym akwenie największym zagrożeniem jest beztroska, albo głupota ludzka - stwierdza Anna Soczewińska. - Trzeba po prostu stale obserwować morze - przyroda daje zresztą fory, ponieważ cały czas jest jasno i obserwacja jest łatwiejsza niż w porze nocnej - trzeba umiejętnie wybierać trasę rejsu i dostosowywać ją do panujących warunków, żeby na przykład nie dać się zamknąć w polu lodowym. Czasami, żeby ominąć lód, trzeba poważnie nadkładać drogi i rejs przewidziany na przykład na 12 godzin trwa 46 godzin. Opóźnienia mogą być także spowodowane silnym i przeciwnym wiatrem.

Wybierając się na Spitsbergen trzeba być przygotowanym na to, że latem średnia temperatura powietrza to około 10 st. C, a wody od 4 do 8 st C. Pogoda jest zbliżona do tej jaka panuje w Europie wczesną wiosna - Spitsbergen jest nazywany kuźnią pogody dla Europy. Oznacza to, że sztormy występują z podobną częstotliwością, ale jest zimniej i wiatr jest bardzo silny.

- Najsilniejszy sztorm, który przeżyłam na morzu wcale nie miał miejsca w Arktyce tylko na Bałtyku pod Darłowem - wspomina Anna Soczewińska. - Byłam wtedy instruktorem na szkoleniu żeglarskim. Sztorm był silny i wiatr wiał z takiego kierunku, że nie mogliśmy ani wejść do portu, ani płynąć dalej - nie można było zrobić zwrotu, bo groziło to wywróceniem jachtu. Blisko dobę staliśmy w odległości 2 mil od Darłowa, nie mogąc się ruszyć w żadną stronę. Sztormowaliśmy pod wiatr, starając się nie zdryfować zanadto. Na północy najgorzej było w 2000 roku w drodze powrotnej. Część drogi do Norwegii odbyłam na "Eltaninie". Na Morzu Barentsa było bardzo nieprzyjemnie - zresztą to morze słynie ze sztormów. Praca na jachcie wymagała dużo wysiłku, ręce i nogi bolały od ciągłego zapierania się. Wiatr wiał z prędkością 50 mil na godzinę. Miałyśmy z córką taki moment, że siedziałyśmy w koi i szeptem obiecywałyśmy sobie - "Nigdy więcej". Jednak taki szept nic nie zmienia - co roku wraca się z powrotem. Zdarzają się też bardzo ciepłe sezony. W 2002 roku na przełomie lipca i sierpnia było bardzo ciepło, mało wiatru. Zazwyczaj jest jednak tak, że co najmniej połowa nieba jest zachmurzona, niezbyt wilgotno i od czasu do czasu opady deszczu. Pod koniec lata, na początku września w górach pada śnieg. Większym problemem niż przystosowanie się do tamtejszej pogody jest przyzwyczajenie się do jasnych nocy. W pierwszym roku miałam z tym duże kłopoty. Najpierw starałam się funkcjonować tak jak tutaj - około północy położyć się spać i wstawać około 7-8 godziny. Okazało się, że to się nie udaje. Sądzę, że to przez obecność światła rytm biologiczny człowieka zmienia się i większość osób żyje tam w jakby półtoradobowym rytmie. Dzień trwa do godziny 2-3 w nocy, kolejny zaczyna się więc kilka godzin później niż normalnie, więc kończy się rano następnego dnia.

Arktyczne krajobrazy zarejestrowane przez Annę Soczewińską na zdjęciach będzie można obejrzeć podczas wystawy organizowanej w klubie Plama w Gdańsku. Około 30 dużych fotogramów będzie można zobaczyć w lutym i na początku marca.

- Poprzednią wystawę miałam w Klubie Morza "Zejman" na Wyspie Spichrzów - informuje żeglarka. - Gospodarze "Zejmana" dużo starań włożyli w to, żeby była ona efektowna i żeby obejrzało ją wiele osób. Miała wspaniałą oprawę i ciepłą atmosferę. W tym roku w "Plamie" wernisaż zaplanowano na 7 lutego. Jeszcze nie ma gotowej koncepcji, co tam się znajdzie. Mam około 2 tys. zdjęć i wybranie z nich 30 stanowi duży problem. Moje oraz innych kolegów fotografie, a także więcej informacji o jachcie i Spitsbergenie można zobaczyć na stronie internetowej "Eltanina" www.ELTANIN.arktyka.com

Maciej Goniszewski

 

Wydarzenia/Polityka/Społeczeństwo/Kultura/Gospodarka/Morze/Sport/Opinie
Rozmowy/Redakcja/Reklama

Redaktor naczelny: Marek Formela/Redaktor wydania: Maciej Goniszewski
© Copyright by Głos Wybrzeża/Wszystkie prawa zastrzeżone